“Piloci w szoku, utracili sterowność”
- - Ostatnie 30 sekund lotu i milczenie dowódcy świadczy o tym, że załoga była w szoku, bo utraciła sterowność. Maszyna przestała reagować – uważa Janusz Więckowski, emerytowany pilot, który wylatał na Tupolewie 154 prawie 20 tysięcy godzin.
- Kiedy na wysokości 150 metrów maszyna nie reaguje, to wtedy się nie rozmawia z wieżą, tylko się myśli, dlaczego się tak dzieje. Dlaczego prędkośc schodzenia się nagle powiększa, z 4-5 m/s do 14 m/s. Przecież pilot to nie samobójca – tłumaczył Więckowski.
Jego zdaniem o tym, że samolot mógł utracić sterowność świadczy też fakt, że dysk turbiny drugiego silnika nie był uszkodzony, połamany. – Silnik musiał rozpaść się w powietrzu, a dysk siłą odśrodkową upaść łagodnie na ziemię – uważa emerytowany pilot LOT-u. – Chciałbym, żeby nasi prokuratorzy i nasza komisja sprawdziły, jak pracował drugi silnik – dodał.
Zastanawiał się także dlaczego nikt z członków załogi nie zareagował na komendę wypowiedzianą przez drugiego pilota – Jeżeli ktokolwiek z załogi rzuci komendę, to nikt nie pyta “dlaczego?” – po prostu trzeba to wykonać. Słowa są rzucane jakby na wiatr i nic się nie dzieje – dodał.
“Samolot zbliżał się do ziemi bardzo szybko”
- Zacząłem czytanie od ostatnich stron. Drugi pilot mówi “odchodzimy”, a nawigator dalej odlicza wysokość. Mogę wnioskować, że samolot ma prędkość opadania ok. 14 m/s. To jest prędkość niespotykana przy podejściu. Normalnie jest trzy razy mniejsza. Samolot zbliża się do ziemi bardzo szybko – komentował Krzysztof Krawcewicz z “Przeglądu Lotniczego”.
- Załoga była zaskoczona tym, co się stało. Nie mam co do tego wątpliwości. Byłbym ostrożny w ferowaniu dalekich wniosków – podkreślał Tomasz Tuchołka z firmy ATM, która produkuje czarne skrzynki.
Wielu czekało z wypiekami na twarzy – komentarz w Dziennikarstwie Obywatelskim
Krawcewicz zastanawiał się również, czy piloci operują tą samą wysokością, co kontroler – Jest fragment, w którym kontroler upewnia się, czy zajęli 500 metrów. Zastanawiam się, kto w tym momencie mówi 200 metrów. Nie jest także zaznaczone, która kwestia jest wypowiadana w jakim języku. Jeżeli pilot odzywa się po rosyjsku, to raczej do wieży. Gdy mówi po polsku, to zapewne do załogi – mówił Krawcewicz.
Pytany o pierwszą reakcję po przeczytaniu ujawnionych dziś stenogramów, pilot samolotów pasażerskich Oskar Maliszewski powiedział, że jest poruszony tym, co zobaczył
- Pogoda, która była tego dnia nie pozwalała lądować. Załoga była zdeterminowana z jakiś powodów, żeby to zrobić. Zawsze pilot ma możliwość spróbowania podejścia do minimów i sprawdzenia. Później jest stwierdzenie “Arek, widzimy 200 metrów” – pogoda się pogarszała, ona nie uprawnia nawet do lądowania na w pełni wyposażonym Okęciu. – mówił kpt. Maliszewski.